Jest książkowy efekt konferencji The Urban Soundscape of 1945, a w niej nasz skromny wkład - szukajcie u wydawcy.
niedziela, 27 maja 2018
Sounds of War and Peace - Soundscapes of European Cities in 1945
Jest książkowy efekt konferencji The Urban Soundscape of 1945, a w niej nasz skromny wkład - szukajcie u wydawcy.
poniedziałek, 21 maja 2018
Canti Spazializzati #2: Beniovska / BDK / Ceglarek / Rożynek / Sember
Canti Spazializzati to cykl warsztatowo-koncertowy poświęcony teoriom i praktykom muzyki eksperymentalnej skupionym na koncepcjach uprzestrzenniania / spatlializacji kompozycji dźwiękowych, osadzony w przestrzeni i kwadro/oktofonicznym systemie nagłośnieniowym klubu PROZA. Jest to kontynuacja idei Canti Illuminati Festivalu skupionego na prezentacji nowych zjawisk w muzyce elektronicznej oraz wrocławskiej tradycji kwadrofonicznej (prezentowanej w rozbudowanym programie podczas 14. edycji Sceny Dźwiękowej Przeglądu Sztuki Survival
https://soundartforum.bandcamp.com/album/survival-14-quadraphony).
Program drugiej edycji:
Beniovska
Przedstawicielka sceny techno i acid house w Polsce, kiedy trochę szumi lubi też puścić Bajm. Kiedy nie miksuje mikserem, zajmuje się produkcją i multidyscyplinarnymi projektami młodego artystycznego ciała w Polsce. Członkini kolektywu Gnojki. Grała live acty i dead sety w lokalnych klubach w Polsce i na Islandii. Aktualnie zagłębia się w tajniki field recordingu tworząc przy tym intrygujące dźwiękowe opowieści.
https://soundcloud.com/benia-beniowska
Biuro Dźwięku Katowice showcase
Działający od 2014 roku pod auspicjami Instytucji Kultury Miasto Ogrodów projekt edukacyjno-społecznościowy wspierający scenę muzyki elektronicznej w Katowicach. Działania Biura obejmują organizację warsztatów, koncertów i wspólnych sesji oraz kwadrofoniczne eksperymenty połączone od 2016 roku z programem Mikrorezydencji.
https://soundcloud.com/biurodzwiekukatowice
Piotr Ceglarek
Ceglarek to połowa duetu C&D (http://ceglarekdybala.com/), współzałożyciel oraz kurator Biura Dźwięku Katowice.W swoim solowym projekcie tworzy rozmaite improwizowane struktury dźwiękowe, których tematem przewodnim są syntetyczne zjawiska przyrodnicze, pierwotne rytmiki oraz przesunięcia czasowe. W swoim warsztacie dźwiękowym operuje syntezatorem modularnym wykorzystując techniki dub’owe.
https://soundcloud.com/piotr-ceglarek
Teoniki Rożynek
Zainteresowania muzyczne Rożynek koncentrują się w dużym stopniu na barwie dźwięku, co przejawia się w poszukiwaniu i stosowaniu rozszerzonych technik wykonawczych, próbach generowania brzmień syntetycznych, nienaturalnych dla instrumentów muzycznych, a także włączanie do muzyki mediów elektronicznych i cyfrowych. Inspiracje dla swojej muzyki czerpie głównie z otaczającego ją świata, stąd jej fascynacja brzmieniem „brudnym”, „glitchowym”, często pozamuzycznym – pochodzącym z maszyn i ich silników, odgłosów miast, a także natury. Brała udział w festiwalach Warszawska Jesień, Musica Electronica Viva, Musica Electronica Nova, Kravín Rural Arts. Odpowiada za ścieżki dźwiękowe wieli filmów, m.n. "Wieża. Jasny dzień" Jagody Szelc, i "Wakacje" Filipa Bojarskiego.
https://soundcloud.com/teonikirozynek
Michał Sember
Poszukuje swojej drogi w graniu na gitarze elektrycznej z dala od akademickich standardów. Aby uzyskać charakterystyczne brzmienie używa rozszerzonych technik i preparacji instrumentu. Jest również zainteresowany łączeniem muzyki improwizowanej z innymi dziedzinami sztuki, czego owocem jest np. projekt z tancerką/performerką Anną Bogdanowicz.
https://soundcloud.com/micha-sember
Plakat - Karolina Pietrzyk (http://karolinapietrzyk.info/) + Mateusz Zieleniewski (http://www.mzieleniewski.com/)
Kurator: Daniel Brożek
Strona wydarzenia
wtorek, 1 maja 2018
Musica Polonica Nova 2018
#1
#ORKIESTROWEREWOLUCJE okazały się próbą sformułowania pytania o orkiestrę symfoniczną w muzyce współczesnej w formie postinternetowego (oczywistego, bo obowiązującego całą identyfikację festiwalu) żartu. Bo żadnych rewolucji oczywiście nie było, a wszystkie kompozycje oscylowały wokół vaporwaveowe'go ducha żonglerki estetycznymi kliszami. U Agaty Zubel i Grzegorza Pieńka były one mocno filmowe, osadzone w tradycji wczesnej sonorystyki, miejscami nieznośne jak w produkowanych taśmowo soundtrackach Jonny Greenwooda. Zresztą zamiłowanie Pieńka do patentów wczesnego Pendereckiego i nawiązania do serialu Twin Peaks okazały się prorocze biorąc pod uwagę fakt, że parę lat po powstaniu utworu "Behind the Curtain" własnie David Lynch osadził trzecia część serialu w kontekście "Trenu - Ofiarom Hiroszimy". Rafał Augustyn w rozciągniętej do granic możliwości percepcyjnych kompozycji topił w fakturalnych i artykulacyjnych bagniskach chór udający sekcję smyczkową, wiersze Leśmiana i Karpowicza oraz zdezorientowaną publiczność. Najciekawiej wypadło zamówienie festiwalowe - koncert wrocławianina Paula Preussera zaskakująco dobrze łączył eksperymentalne techniki improwizacyjne Nate Wooley'a z mieniąca się pełnym bogactwem barwa orkiestrę poszerzoną o toy piano (małoinstrumentowy akcent) i broadwayowską żonglerką od debussowskiego impresjonizmu, przez bigbandowe melodie, do glassowskich pasaży. Ciężko było jednak oprzeć się wrażeniu, że prawdziwą orkiestrową rewolucją byłoby usunięcie całej tradycji i pozostawienie na scenie samego Wooleya, który potrafi z samej trąbki wyciągnąć dużo więcej niuansów i brzmień niż pełen zestaw filharmoniczny (o czym wrocławska publiczność mogła się przekonać np. podczas biennale WRO w 2009 roku). Cały koncert był zrealizowany w ramach programu Niepodległa - i chyba o rewolucję w nierównej walce o niepodległość orkiestry tu chodziło.
Nate Wooley: Solo Improvisation from EMPAC @ Rensselaer on Vimeo.
#2
Zarysem szerszego kontekstu dla koncertu mini oper opartych na bajkach surrealistki Erny Rosenstein był tekst Marcina Boguckiego "Forma do eksperymentowania. O współczesnych polskich operach kameralnych" (http://www.nfm.wroclaw.pl/musica-polonica-nova-2018/artykul…). Niestety w spektaklu Małgorzata Kazińskiej poza doskonałą kompozycją Joanny Woźny ciężko było doszukać się eksperymentów - zarówno w formie scenicznej, jak i dźwiękowej. Mimo, że twórcy podkreślali, iż spektakl jest skierowany do widza dorosłego, to wrażenie szkolnego, mocno konserwowanego użycia stuletniej formuły surrealistycznego obrazowania dominowało nad większością elementów wieczoru. Jednie Joanna Woźny nie tylko odeszła od klasycznych operowych technik w stronę pracy z samym tekstem i słowem mówionym, ale zamiast ilustracji muzycznej skupiła się na formule kreacji dźwiękowej. Kompozytorka znana z unikalnej precyzji w operowaniu ciszą, nagraniami terenowymi i wielowątkową instrumentacją po raz kolejny udowodniła, że jest nadal jedną z najciekawszych polskich kompozytorek o niepowtarzalnym charakterze dźwiękowym. Sam tekst Boguckiego pokazuje, że zwrot operowy w polskiej muzyce współczesnej zrodził się poza biurami programowymi festiwali muzycznych (jak w TR Warszawa czy działaniach kuratorskich Michała Libery) i chyba to wyjaśnia wątłość wrocławskich prób mierzenia z taką formułą. Warto podkreślić, że dużo ciekawiej od kreacji scenicznej wypadła instalacja dźwiękowa Mateusza Ryczka, zachęcająca do dziecięcej / surrealistycznej w naturze aktywności i odkryć dźwiękowych.
http://ninateka.pl/film/un-altro-di-vento-di-cielo-joanna-wozny
#3
Wszystko, czego zabrakło operom dzień wcześniej pojawiło się z nawiązką w premierowym utworze scenicznym Jacka Sotomskiego CREDOPOL. Można właściwie mówić o opus magnum młodego wrocławskiego kompozytora, przedstawiającego nie tylko sumę swoich inspiracji, technik i gestów twórczych (czerpiących garściami z "nowej dyscypliny"), ale też wnikliwe i przerażająco smutne podsumowanie doświadczeń w systemie polskiej muzyki współczesnej - relacji wykonawca-słuchacz, rzeczywistość-artysta, kompozytor-dyrygent, treść-forma, słowo-muzyka. Zespół Kompopolex ze wsparciem Macieja Koczura i Barbary Kingi Majewskiej zmienił się w trupę aktorską odgrywająca ponury spektakl koncertu muzyki współczesnej. I być może to stanowiło o sile i autentyczności tego koncertu, bo wszyscy nie tylko zagrali role, które znają od dawna, ale zagrali to, o czym nieczęsto się mówi wprost. Cały koncert odbył się pod hasłem "#POST-" i chyba najmocniej zadziałała tu figura fantazji o tym, co się nastąpi gdy wszystkie trzy elementy zjawiska muzycznego - kompozytor, wykonawca i odbiorca staną się czymś innym. Cezary Duchnowski opowiadał o kompozytorze wychodzącym z siebie, Nina Fukuoka (w mocno przewidywalnej formule) o słuchaczu zlewającym się z maszynami-robotami, Sotomski o świecie, w którym cała trójka spotyka się po drugiej stronie przekazu medialnego. I zdecydowaniem w żadnej z tych kompozycji nie chodziło o muzykę.
#5
Mimo, że w książce programowej w tekście "Którędy po nową muzykę?" Wioleta Żochowska (http://www.nfm.wroclaw.pl/musica-polonica-nova-2018/artykul…) wyraża wątpliwości w kwestii sensowności użycia medium streamingu dla muzyki, w której istotne są walory dźwiękowe, to wtorkowy koncert #online zabrzmiał wyśmienicie (przynajmniej na moim domowym zestawie stereo). Dzięki dokładności realizacji dźwięku i omikrofonowaniu instrumentów i przestrzeni koncertu miało się wrażenie przebywania pomiędzy muzykami. Słychać było pogłos wnętrza i szumy systemu wentylacyjnego, jak i najcichsze pociągnięcia smyczkiem i dłonią o powierzchnię instrumentu (Kuba Krzewiński!) czy przepływ powietrza w krtaniach wykonawców (Dobromiła Jaskot). Do tego bogaty wachlarz wykonawców (Flute O'Clock, Kwiatkowska/Pałowsz, Dowgiałło) oraz osiem utworów głęboko zanurzonych w możliwościach brzmieniowych instrumentów i instrumentalistów. Być może dzięki brakowi premier (poza utworem Zalecha - najsłabszym tego wieczoru) udało się stworzyć wciągający i dynamiczny program, pełen niuansów dźwiękowych, pasji wykonawczej i odważnych gestów kompozytorskich. Pomiędzy zaledwie kilkuletnimi utworami (niektórymi znanymi z płyt jak "Veiled Words" Karskiego, we Wrocławiu w zupełnie innej, bogatszej realizacji) świetnie wypadł utwór Haubenstock-Ramatiego z 1991 roku czy utwory kompozytorów działających z sukcesami poza murami akademickimi - jak wrocławski improwizator Ryszard Lubieniecki czy łódzki kompozytor i artysta dźwiękowy Kuba Krzewiński (z najbardziej błyskotliwym utworem wieczoru "Contre" - https://vimeo.com/179428092 - przywołującym echa późnych utworów Alvina Luciera). Jak dotąd najlepszy koncert festiwalu. Co zresztą możecie sami sprawdzić - fb póki co zachował całą transmisję.
Co możecie sami sprawdzić:
https://www.facebook.com/nfmwroclaw/videos/10155281550072854
#6
Koncert #OśCzasu przygotowany przez kwartety smyczkowy i dęty LutosAir/Lutosławski miał być okazją do prześledzenia rozwoju koncepcji sonorystycznych w polskiej muzyce. Jednak rozmowę poprzedzającą koncert zdominowały wątki gestów kompozytorskich - ich inspiracji, motywacji i odbioru. I takie były kolejne utwory - kompozytorskie ego ponad słuchaczem i dźwiękiem, zdecydowany gest twórczy zamiast ciekawości odkrycia nowego i nieznanego. Wielu melomanów przyciągnął utwór "Aarhus Music" Szalonka, formalnie i dźwiękowo wyjątkowego przykładu unikalności i oryginalności myśli muzycznej (i niestety niedostępnego w formie nagrania), przy którym pozostałe utwory nie miały większych szans. Nawet wychwalany "I kwartet smyczkowy" Pendereckiego brzmiał brzmiał jedynie efekciarsko, ciężko znoszący próbę czasu i oś rozwoju myśli dźwiękowej. Sporym rozczarowaniem okazał się premierowa i "rezydencyjna" kompozycja przestrzenna Marcina Stańczyka - akuzmatyczna koncepcja dźwięku akustycznego, dwa kwartety w ruchu i przestrzeni, do tego warstwa elektroniki oparta na nagraniach terenowych mogła być polem prawdziwej przygody i wyzwania dla słuchacza. Okazała się jednak sennym majakiem w estetyce indie classical poszerzonym o stockowe efekty dźwiękowe jadącego pociągu i trzaski patefonowej płyty oraz płaskie szumy fal. Rozczarowanie było tym większe, że znamy klasyczne już przykłady rozpracowania do perfekcji podobnych form - jak "Form 1" Jamesa Tenney'a czy "The Skinking of the Titanic" Gavina Bryarsa..
°// Zdzisław Piernik °// Piernikiana by Witold Szalonek (1977) from veriKami on Vimeo.
#7
Wieczór z #MaszynąDoGrania zapowiadał tekst Joanny Zabłockiej (http://www.nfm.wroclaw.pl/musica-polonica-nova-2018/artykul…) wnikliwie śledzącej nieoczywiste historie użycia maszyn grających w historii polskiej muzyki współczesnej (z akcentem na Warszawską Jesień). Piątkowy koncert pytań - czy orkiestra zagra jak miasto lub maszyna (Stańczyk, Krzanowski)? Czy muzyka współczesna jest w stanie wybudzić ze społecznego letargu (Jodlowski)? Czy dźwiękowa innowacyjność przetrwa próbę czasu (Kilar)? Czy pisanie na orkiestrę ma jeszcze sens (Porębski)? Czy muzyka współczesna bez KOMPOZYTOREK ma rację bytu w roku 2018 (rada programowa MPN)? - zamiast wnikliwości oferował otwarcie dyskusji. W porównaniu z wieczorem otwarcia orkiestra NOSPR-u (z niesamowitą Marzeną Diakun) zdecydowanie lepiej zabrzmiała (co się tyczy również zestawienia akustycznych możliwości sal NOSPR-u i NFM-u), a utwory Kilara i Krzanowskiego potwierdziły, że szukanie przełomu w myśleniu o dźwięku wypada lepiej niż rewolucjonizowanie samej orkiestry. "Riff 62" Kilara pełen wigoru i wizjonerstwa elektryzuje i zachwyca mimo 55 lat od powstania, a 40-letnie "Canti di Wratislavia" Krzanowskiego mimo szuflady "nowego romantyzmu" w wielu miejscach intrygowało pomysłowością orkiestracji. W tym kontekście utwory Stańczyka i Porębskiego raziły dosłownością koncepcji i orkiestrowej materii dźwiękowej. Choć filmowy w stylu utwór Jodlowskiego bronił się połączeniem rwanych riffów orkiestry i ubasowionej elektroniki, to teatralność recytacji aktorskiej pozbawiła tekst Pessoi pazura. A do pytań koncertu warto przytoczyć słynną odpowiedź Kilara "Zła sztuka jest skażeniem środowiska duchowego. To taka jakby ekologia ducha."
#8
ACOUSTIC HARMONIC SYNTHESIZER from Krzysztof Cybulski on Vimeo.
#ORKIESTROWEREWOLUCJE okazały się próbą sformułowania pytania o orkiestrę symfoniczną w muzyce współczesnej w formie postinternetowego (oczywistego, bo obowiązującego całą identyfikację festiwalu) żartu. Bo żadnych rewolucji oczywiście nie było, a wszystkie kompozycje oscylowały wokół vaporwaveowe'go ducha żonglerki estetycznymi kliszami. U Agaty Zubel i Grzegorza Pieńka były one mocno filmowe, osadzone w tradycji wczesnej sonorystyki, miejscami nieznośne jak w produkowanych taśmowo soundtrackach Jonny Greenwooda. Zresztą zamiłowanie Pieńka do patentów wczesnego Pendereckiego i nawiązania do serialu Twin Peaks okazały się prorocze biorąc pod uwagę fakt, że parę lat po powstaniu utworu "Behind the Curtain" własnie David Lynch osadził trzecia część serialu w kontekście "Trenu - Ofiarom Hiroszimy". Rafał Augustyn w rozciągniętej do granic możliwości percepcyjnych kompozycji topił w fakturalnych i artykulacyjnych bagniskach chór udający sekcję smyczkową, wiersze Leśmiana i Karpowicza oraz zdezorientowaną publiczność. Najciekawiej wypadło zamówienie festiwalowe - koncert wrocławianina Paula Preussera zaskakująco dobrze łączył eksperymentalne techniki improwizacyjne Nate Wooley'a z mieniąca się pełnym bogactwem barwa orkiestrę poszerzoną o toy piano (małoinstrumentowy akcent) i broadwayowską żonglerką od debussowskiego impresjonizmu, przez bigbandowe melodie, do glassowskich pasaży. Ciężko było jednak oprzeć się wrażeniu, że prawdziwą orkiestrową rewolucją byłoby usunięcie całej tradycji i pozostawienie na scenie samego Wooleya, który potrafi z samej trąbki wyciągnąć dużo więcej niuansów i brzmień niż pełen zestaw filharmoniczny (o czym wrocławska publiczność mogła się przekonać np. podczas biennale WRO w 2009 roku). Cały koncert był zrealizowany w ramach programu Niepodległa - i chyba o rewolucję w nierównej walce o niepodległość orkiestry tu chodziło.
#2
Zarysem szerszego kontekstu dla koncertu mini oper opartych na bajkach surrealistki Erny Rosenstein był tekst Marcina Boguckiego "Forma do eksperymentowania. O współczesnych polskich operach kameralnych" (http://www.nfm.wroclaw.pl/musica-polonica-nova-2018/artykul…). Niestety w spektaklu Małgorzata Kazińskiej poza doskonałą kompozycją Joanny Woźny ciężko było doszukać się eksperymentów - zarówno w formie scenicznej, jak i dźwiękowej. Mimo, że twórcy podkreślali, iż spektakl jest skierowany do widza dorosłego, to wrażenie szkolnego, mocno konserwowanego użycia stuletniej formuły surrealistycznego obrazowania dominowało nad większością elementów wieczoru. Jednie Joanna Woźny nie tylko odeszła od klasycznych operowych technik w stronę pracy z samym tekstem i słowem mówionym, ale zamiast ilustracji muzycznej skupiła się na formule kreacji dźwiękowej. Kompozytorka znana z unikalnej precyzji w operowaniu ciszą, nagraniami terenowymi i wielowątkową instrumentacją po raz kolejny udowodniła, że jest nadal jedną z najciekawszych polskich kompozytorek o niepowtarzalnym charakterze dźwiękowym. Sam tekst Boguckiego pokazuje, że zwrot operowy w polskiej muzyce współczesnej zrodził się poza biurami programowymi festiwali muzycznych (jak w TR Warszawa czy działaniach kuratorskich Michała Libery) i chyba to wyjaśnia wątłość wrocławskich prób mierzenia z taką formułą. Warto podkreślić, że dużo ciekawiej od kreacji scenicznej wypadła instalacja dźwiękowa Mateusza Ryczka, zachęcająca do dziecięcej / surrealistycznej w naturze aktywności i odkryć dźwiękowych.
#3
Wszystko, czego zabrakło operom dzień wcześniej pojawiło się z nawiązką w premierowym utworze scenicznym Jacka Sotomskiego CREDOPOL. Można właściwie mówić o opus magnum młodego wrocławskiego kompozytora, przedstawiającego nie tylko sumę swoich inspiracji, technik i gestów twórczych (czerpiących garściami z "nowej dyscypliny"), ale też wnikliwe i przerażająco smutne podsumowanie doświadczeń w systemie polskiej muzyki współczesnej - relacji wykonawca-słuchacz, rzeczywistość-artysta, kompozytor-dyrygent, treść-forma, słowo-muzyka. Zespół Kompopolex ze wsparciem Macieja Koczura i Barbary Kingi Majewskiej zmienił się w trupę aktorską odgrywająca ponury spektakl koncertu muzyki współczesnej. I być może to stanowiło o sile i autentyczności tego koncertu, bo wszyscy nie tylko zagrali role, które znają od dawna, ale zagrali to, o czym nieczęsto się mówi wprost. Cały koncert odbył się pod hasłem "#POST-" i chyba najmocniej zadziałała tu figura fantazji o tym, co się nastąpi gdy wszystkie trzy elementy zjawiska muzycznego - kompozytor, wykonawca i odbiorca staną się czymś innym. Cezary Duchnowski opowiadał o kompozytorze wychodzącym z siebie, Nina Fukuoka (w mocno przewidywalnej formule) o słuchaczu zlewającym się z maszynami-robotami, Sotomski o świecie, w którym cała trójka spotyka się po drugiej stronie przekazu medialnego. I zdecydowaniem w żadnej z tych kompozycji nie chodziło o muzykę.
#5
Mimo, że w książce programowej w tekście "Którędy po nową muzykę?" Wioleta Żochowska (http://www.nfm.wroclaw.pl/musica-polonica-nova-2018/artykul…) wyraża wątpliwości w kwestii sensowności użycia medium streamingu dla muzyki, w której istotne są walory dźwiękowe, to wtorkowy koncert #online zabrzmiał wyśmienicie (przynajmniej na moim domowym zestawie stereo). Dzięki dokładności realizacji dźwięku i omikrofonowaniu instrumentów i przestrzeni koncertu miało się wrażenie przebywania pomiędzy muzykami. Słychać było pogłos wnętrza i szumy systemu wentylacyjnego, jak i najcichsze pociągnięcia smyczkiem i dłonią o powierzchnię instrumentu (Kuba Krzewiński!) czy przepływ powietrza w krtaniach wykonawców (Dobromiła Jaskot). Do tego bogaty wachlarz wykonawców (Flute O'Clock, Kwiatkowska/Pałowsz, Dowgiałło) oraz osiem utworów głęboko zanurzonych w możliwościach brzmieniowych instrumentów i instrumentalistów. Być może dzięki brakowi premier (poza utworem Zalecha - najsłabszym tego wieczoru) udało się stworzyć wciągający i dynamiczny program, pełen niuansów dźwiękowych, pasji wykonawczej i odważnych gestów kompozytorskich. Pomiędzy zaledwie kilkuletnimi utworami (niektórymi znanymi z płyt jak "Veiled Words" Karskiego, we Wrocławiu w zupełnie innej, bogatszej realizacji) świetnie wypadł utwór Haubenstock-Ramatiego z 1991 roku czy utwory kompozytorów działających z sukcesami poza murami akademickimi - jak wrocławski improwizator Ryszard Lubieniecki czy łódzki kompozytor i artysta dźwiękowy Kuba Krzewiński (z najbardziej błyskotliwym utworem wieczoru "Contre" - https://vimeo.com/179428092 - przywołującym echa późnych utworów Alvina Luciera). Jak dotąd najlepszy koncert festiwalu. Co zresztą możecie sami sprawdzić - fb póki co zachował całą transmisję.
Co możecie sami sprawdzić:
https://www.facebook.com/nfmwroclaw/videos/10155281550072854
#6
Koncert #OśCzasu przygotowany przez kwartety smyczkowy i dęty LutosAir/Lutosławski miał być okazją do prześledzenia rozwoju koncepcji sonorystycznych w polskiej muzyce. Jednak rozmowę poprzedzającą koncert zdominowały wątki gestów kompozytorskich - ich inspiracji, motywacji i odbioru. I takie były kolejne utwory - kompozytorskie ego ponad słuchaczem i dźwiękiem, zdecydowany gest twórczy zamiast ciekawości odkrycia nowego i nieznanego. Wielu melomanów przyciągnął utwór "Aarhus Music" Szalonka, formalnie i dźwiękowo wyjątkowego przykładu unikalności i oryginalności myśli muzycznej (i niestety niedostępnego w formie nagrania), przy którym pozostałe utwory nie miały większych szans. Nawet wychwalany "I kwartet smyczkowy" Pendereckiego brzmiał brzmiał jedynie efekciarsko, ciężko znoszący próbę czasu i oś rozwoju myśli dźwiękowej. Sporym rozczarowaniem okazał się premierowa i "rezydencyjna" kompozycja przestrzenna Marcina Stańczyka - akuzmatyczna koncepcja dźwięku akustycznego, dwa kwartety w ruchu i przestrzeni, do tego warstwa elektroniki oparta na nagraniach terenowych mogła być polem prawdziwej przygody i wyzwania dla słuchacza. Okazała się jednak sennym majakiem w estetyce indie classical poszerzonym o stockowe efekty dźwiękowe jadącego pociągu i trzaski patefonowej płyty oraz płaskie szumy fal. Rozczarowanie było tym większe, że znamy klasyczne już przykłady rozpracowania do perfekcji podobnych form - jak "Form 1" Jamesa Tenney'a czy "The Skinking of the Titanic" Gavina Bryarsa..
#7
Wieczór z #MaszynąDoGrania zapowiadał tekst Joanny Zabłockiej (http://www.nfm.wroclaw.pl/musica-polonica-nova-2018/artykul…) wnikliwie śledzącej nieoczywiste historie użycia maszyn grających w historii polskiej muzyki współczesnej (z akcentem na Warszawską Jesień). Piątkowy koncert pytań - czy orkiestra zagra jak miasto lub maszyna (Stańczyk, Krzanowski)? Czy muzyka współczesna jest w stanie wybudzić ze społecznego letargu (Jodlowski)? Czy dźwiękowa innowacyjność przetrwa próbę czasu (Kilar)? Czy pisanie na orkiestrę ma jeszcze sens (Porębski)? Czy muzyka współczesna bez KOMPOZYTOREK ma rację bytu w roku 2018 (rada programowa MPN)? - zamiast wnikliwości oferował otwarcie dyskusji. W porównaniu z wieczorem otwarcia orkiestra NOSPR-u (z niesamowitą Marzeną Diakun) zdecydowanie lepiej zabrzmiała (co się tyczy również zestawienia akustycznych możliwości sal NOSPR-u i NFM-u), a utwory Kilara i Krzanowskiego potwierdziły, że szukanie przełomu w myśleniu o dźwięku wypada lepiej niż rewolucjonizowanie samej orkiestry. "Riff 62" Kilara pełen wigoru i wizjonerstwa elektryzuje i zachwyca mimo 55 lat od powstania, a 40-letnie "Canti di Wratislavia" Krzanowskiego mimo szuflady "nowego romantyzmu" w wielu miejscach intrygowało pomysłowością orkiestracji. W tym kontekście utwory Stańczyka i Porębskiego raziły dosłownością koncepcji i orkiestrowej materii dźwiękowej. Choć filmowy w stylu utwór Jodlowskiego bronił się połączeniem rwanych riffów orkiestry i ubasowionej elektroniki, to teatralność recytacji aktorskiej pozbawiła tekst Pessoi pazura. A do pytań koncertu warto przytoczyć słynną odpowiedź Kilara "Zła sztuka jest skażeniem środowiska duchowego. To taka jakby ekologia ducha."
#8
Subskrybuj:
Posty (Atom)