Cage na Rozdrożach |
Four6 w wykonaniu Pauline Oliveros i uczestników warsztatów |
Walter Thompson maluje dźwiękiem publiczność |
John Tilbury |
Eddie Prevost |
Wykład Maraget bije na głowę wystąpienia pozostałych prelegentów |
Margaret Leng Tan wykonuje "4'33''" podczas sympozjum CAGE100 (a partytura "Water Music" czeka na swoją kolej) |
Margaret Leng Tan, Marcel Duchamp, Man Ray. I oczywiście John Cage |
Odnaleziona po latach partytura "Chess Music" |
Valerio Tricoli, Lillevian i Werner Dafeldecker opowiadają o Williams Mix Extended |
Całe szczęście pod względem muzycznym było o niebo lepiej. Valerio Tricoli i Werner Dafeldecker na nowo podjęli się heroicznego (biorąc pod uwagę złożoność partytury), wykonania kompozycji “Williams Mix”, której od czasu pierwszego nagrania przez Cage’a (we współpracy z Earle Brown, Davidem Tudorem oraz Luisa i bebe Barron) nikt inny nie odważył się wykonać. Tricoli i Dafeldecker użyli nowego materiału dźwiękowy, o współczesnej (szerszej) dynamice realizacji. Materiał bazowych można było już usłyszeć na wcześniejszych występach Tricoliego (ja miałem taką okazję podczas berlińskiego Transmediale), jednak intensywna projekcja na 8 głośników w poprawnej akustycznie przestrzeni (Teatr Muzyczny) robiła dużo większe wrażenie wrażenie. Tricoli, na co dzień tworzący muzykę na starym revoxie i zapętlonej taśmie, jeden z najciekawszych współczesnych improwizatorów, wydaje się wręcz idealnym kandydatem do tego projektu. I Tricoli oraz Dafeldecker potwierdzili swoja klasę jako artyści dźwięku. Niestety pomysł “WIlliamx Mix”, mimo swojej nowatorskości w roku 1952, obecnie nawet przy najlepiej dobranym materiale dźwiękowym na miarę XXI-wieku niestety nie jest w stanie zaskoczyć. Zresztą sam Cage po jakimś czasie i trudnościach realizacyjnych stracił entuzjazm dla tego projektu.
"Williams Mix Extended" i instalacja "Dear John" były własciwie jedynymi projektami, które idee i twórczość Cage’a traktowały jako punkt wyjścia do twórczej interpretacji i próby stworzenia czegoś nowego. Pomijam tutaj oczywisty pomysł na kolektywną improwizację 100! Credo, jakich jest wiele, a dobranie uczestników - poza mistrzem Jerome Noetingerem - niestety pozostawia sporo do życzenia, jak również idee krakowskiej “liberatury”, której związki z Cage’m są mocno naciągane (co zresztą słyszało się nie raz w kuluarach Sympozjum, a i sam Fajfer pokreślił w swoim wystąpieniu). Warto zauważyć, że projekt “Williams Mix Extended” miał swoją premierę podczas berlińskiego festiwalu MaerzMusik i zapewne przyjechał z Volkerem Straeblem (kurator tego festiwalu i prelegentem sympozjum CAGE100).
Gordon Mumma na straży apolityczności Johna Cage'a (na ścianie puste dziury Zenona Fajfera) |
Theatre of Voice Paula Hilliera wykonuje 4'44" |
Lepiej było w drugiej części koncertu - brawurowe wykonanie “Arii”. Słynny utwór skomponowany przez Cage’a podczas pobytu we Włoszech specjalnie dla żony Luciano Berio - Cathy Barberian. Utwór bazujący na 30 stronach tekstu w językach włoskim, francuski, armeńskim, rosyjskim i angielskim. Z całą paletą krzyków, szeptów, hałasów, rozbijanych talerzy, rozpisanych w ścisłych ramach czasowych (podobnie jak “Four 6”, wykonanych tego samego wieczoru przez Pauline Oliveros i jej podopiecznych), oryginalnie przeznaczony do wykonania z akompaniamentem “Fontana Mix”. Zespół Hilliera niestety zrezygnował z tego elementu, będącym jedną z ważniejszych sonorystycznych kompozycji Cage’a (zresztą zrealizowany w słynnym mediolańskim studiu, podobnym do naszego Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia). W zamian dostaliśmy partie wokalne w pełnej krasie, rozszerzone względem pierwotnj wersji na sopran, mezzsopran, baryton i bass. Wraz z elementami teatralnymi podkreslały przewrotność pomysłu Cage’a. Była to kolejna z perełek festiwalowych, gdyż profesjonalna wokalistyka operowa rzadko podejmuje się wykonywania tego utworu.
Paul Hillier spiewa Ursonatę |
David Nicholls wyjasnia Cage'owską wizję historii muzyki |
Mytha, rogi alpejskie i dronu jak na lekarstwo |
Wrocławskie Zdrowie Pięknych Pań NIE wykonują 4'33'' |
Ukraiński Konsonans Retro dmnie na zakończenie Festiwalu KODY, klub festiwalowy pękał w szwach (czego nie można powiedzieć o koncertach w Filharmonii, nawet biorac pod uwagę wielkość obu miejsc) |
Zdjęcia autorstwa Magdaleny Baran, wszystkie prawa zastrzeżone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz