niedziela, 27 maja 2012

Monolake, Wrocław, 26.05.2012



Monolake wczoraj zagrał we wrocławskim klubie Log:in. Lokalna publiczność zmęczona ciągłym piknikowaniem, wernisażowanie i ogólną nieustająca twórczą nadaktywnością zgubiła to wydarzenie w swoich kalendarzach. Czy dużo stracili?

Robert Henke oparł swój live act głównie na materiale z dwóch ostatnich krążków ("Ghosts" i "Silence"). Kawałki własciwie nie różniły się do tego co można usłyszeń na płytach, Henke skupił się na wielokoanałowej anżacji dźwięku (zestaw 5+1). Na pewno potwierdził swoja klasę precyzyjnego inżyniera dźwięku, poradził sobie w sytuacji jedynie poprawnego nagłosnienia (choć bardzo dobego jak na warunki wrocławskie) i trudnej akustyki klubu. Na pewno ciekawie było wysłuchać ten materiał w wersji 4-kanałowej (choć ogranicząło sie to do prostych efektów krążenia dźwieku i sepracji ścieżek, zdecydowanie za mało jak na artystę o takim dorobku na polu produkcji dźwieku). Niestety odgrywanie tracków w sposób praktycznie identyczny jak na płycie, a więc brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, plasuje ten występ w rejonie jedynie udanych. Może Henke powinien wrócić jeszcze raz do swoich przemyśleń na temat sensu wykonywania muzyki komputerowej na żywo? Nie zmienia to faktu, że muzyka Monolake wypada świetnie na żywo, przestrzenie i wielowarstwowe konstrukcje brzmieniowe sprawdzaja się zarówno na domowym stereo, jak i w klubie (i nawet nieco populistyczne skręty w strone dubstepu można przynknąc oko), utrzymując satus jedynej w swoim rodzaju podróży dźwiękowej między abstrakcyjnymi basami, rozedrganymi dronami, hauntologicznymi field recordings i pompującymi berlińskimi rytmami.

Przy okazji brawa dla organizatorów  - Actress, Jan Jelinek i Monolake to najodważniejsze wrocławskie propozycje klubowe kończącego się własnie sezonu.

Fragment występu:


Brak komentarzy: