Kupujcie płytę od tego przemiłego starszego pana. Tom Ze po cichu nagrał nową płytę. Póki co oficjalnie dostępna jedynie na rynku brazylijskim, ale od czego sa przesyłki międzynarodowe i internet? Co ciekawe, anglojęzyczne media milczą na temat tej płyty, a podobno są takie poszukujące.
Zé kontynuuje serię edukacyjną. Po sambie, pagodzie i bossa novie (wszytskie trzy albumy 2 lata temy w przepięknym boxie wydała na winylach Luaka Bop) przyszedł czas na gatunek, za którego ojca Tom Zé jest uważany - tropikalię. Tom nie cieszy się tak wielką sławą jak Caetano Veloso, nie jest też pupilem obecnych władz Brazyli jak Gil Gilberto, choć wszyscy oni stworzyli pierwszą płytę gatunku tropicalia. Mimo to przez krytyków jest uważany za najbardziej odkrywczego artystę tego nurtu, po dziś dzień zaskakuje świeżymi pomysłami. Powoli dobija wieku 80 lat, a do tej pory nie zaczął odcinać jakże zasłużonych kuponów. Zachwyty krytyków nad swoją muzyką kwituje tytułtem swojego najnowszego albumu - "Tropicalia. Logiczne śmieci".
Tropicália Lixo Lógico z racji obranego tematu nawiązuje zarówno do początków tropikalii (a więc psychodeliczne w duchu piosenki), jak i najbardziej przełomowego dzieła - albumu Jogos de Armar, na którym w pełnej krasie pojawiły mikrotonalność, połamane rytmy i śmieciowe dźwięki z tradycji muzyki konkretnej. Mimo awangardowych środków muzyka była nadal słoneczna, taneczna i pełna humoru. W "logicznych śmieciach" piosenki są bardziej melodyjne, ale nie mniej zaskakujące fakturą brzmieniową, polifoniami wokalnymi, niecodziennymi rozwiązaniami rytmicznymi. Słyszymy tutaj pełne spektrum muzyki ludowej Brazylii, z wpływami zarówno afrykańskimi, jak i europejskimi. Kiedyś napisano, że tropicali była ruchem typowo mieszczańskim, jako odpowiedź na muzykę pop z zachodu. Tom do końca jednak zachował swoje wiejskie, kloszardzkie korzenie, którym zawdziecza zarówno pomysłowość i lekkość w żonglowaniu gatunkami, jak i brak napięcia na wielką sztukę. Najnowszy album jest jak komiks, chyba najbardziej złożony i zróżnicowany stylistycznie w dorobku. Częściowo to dzięki zaproszonym gościom. W nagraniach pojawia się wielu młodych muzyków - Mallu Magalhães (20-letnia piosenkarka, podopieczna Alexandre Kassina - chyba najciekawszego ze spadkoierców tradycji tropikalii), MC Emicida (jeden z ciekawszych przedstawicieli młodego brazylijskiego hip-hopu), Rodrigo Amarante (członek Orquestra Imperia, razem z Kassinem i Moreno Veloso). Ze stał się mentorem we własnym kraju, jakby wreszcie wyszedł spod skrzydeł Byrne'a, Okazuje się, że z gatunku który już doczekał się wystaw w muzeach nadal można wycisnąć coś świeżego.
I tylko szkoda, że żadem z programerów polskich festiwali muzycznych (podobno najlepszych w Europie!) nie odważył się Toma Zé zaprosić do Polski. Na otarcie łez fragment doskonałego dokumentu o artyście (był pokazywany na warszawskim festiwalu filmowym):
Na koniec polecam śledzić najnowszych podopiecznych Luaka Bop (którymi kiedyś byli zarówno Zé, jak i Kassin z kolegami) - Janka Nabay & The Bubu Gang's. Od czasów Konono no.1 i Shangaan Electro to chyba najbardziej elektryzujący projekt z Afryki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz