środa, 12 września 2012

Bębnem po mapie, bębnem po dysku


W dniu dzisiejszym serwisy obiegła kolejna zapowiedź nadchodzącego albumu Andy Stott'a Luxury Problems. Nowum to nagrane na żywo wokale niejakiej Alison Skidmore, nauczycielki gry na pianinie gdy Andy dzieckiem był. Czyżby były to głos, który otworzył katowicki set Stott'a podczas OFF 2012? Przekonamy się 29 października. 

 

Powyżej nagranie pierwszych 15 minut offowego występu. Niewiele osób dotrwało do nie aż tak późnej godziny (2:30), reszta ma czego żałować. Rozpoczął wspominanymi wokalizami, momentami house'owymi (rękawica rzucona debiutowi Luomo), momentami ocierającmi się o tradycyjną muzykę bliskowschodnią. Przeszedł do paru afrykańskich tematów z ostatnich EP'ek (Passed Me By / We Stay Together), jednak tempo powoli przyśpieszało (kolejna zmiana zapowiadająca odejście od knackered house?), pojawiły się elementy klasycznego dub techno, detroit a nawet nowej fali (czytylko ja słyszałem sample z Arthura Russella?). Gdy zrobiło się naprawdę gorąco i gęsto rytmicznie (acid grime dub???), Stott musial zakończyć występ, choć było słychać, że dopiero się rozkręcił. Tą podróżą przez różne zakamarki techno, miejscami zupełnie nieoczywiste, pokazał erudycję i doskonałą sprawność  techniczną. Zdobywane latami doświadczenie, osłuchanie i niecodzienny eklektyzm, tym się odróżnia od tabuna młodych poszukiwaczy nowego rytmu. Dla mnie jeden z dwóch najlpeszych występów tegorocznego OFF (o tym drugim jeszcze  napiszę).



Szkoda, że do zestawu OFF-owego nie dołączył nasz rodzimy, enigmatyczny (patrz okładka, trochę jak postać z karnawału voodoo) projekt ze stajni Mik.Musik. Poprzez afrykańskie powinowactwa i niezbyt szybkie tempo może przywoływać na myśl ostatnie pomysły Stotta. RSS B0YS jednak z jednej strony cechują znacznie szersze odwołania do muzyki etnicznej z wielu zakątków świata, z drugiej zaś nie ograniczją się do prostego samplingu. Wiecej tu inspiracji, zarówo na poziomie rytmicznym, jak melodycznym i fakturze brzmieniowej, która zdaje się sięgać dużo głębiej w radycję muzyki elektronicznej. Andy Stott dotarł do dub techno, Ricardo Villalobos do najlepszych korzeni house'owych. RSS B0YS sumując oba podejścia zastosowali bardziej analityczną praktykę, zamiast sampli rozpisując inspiracje na swoje instrumentarium, w tradycji ludowch kompozycji Henryka Mikołaja Góreckiego lub The Rhythmatist Stewarta Copelanda. Zdecydowanie najbardziej elektryzujący debiut ostatnich miesięcy, może będzie to album roku.

Na szczególną uwagę zasłguje strona edytorska wydawnictwa - jak cała seria nowych pozycji w katalogu reaktywowanego Mik.musik w kartoniku, który kryje w sobie poza samą płytą egzotczne obiekty. Tutaj są to fotografie autorstwa Andrzeja Tobisa, znanego z projektów (A-Z) Gabloty edukacyjne orz Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego. Gratka dla kolekcjonerów dobrej fotografii, jak i niecodzienneych  publikacji fonograficznych.


Na sam koniec najnowsze wydawnictwo przywołanego już Villalobosa. Perlon właśnie wydał 5-płytowy album Rikarda z nowymi kompozycjami, o jakże introspektywnym tytule Dependent And Happy. Villalobos od jakiegoś czasu dezorientuje krytykę - kolejne wydawnictwa z jego white-labelu Sei Es Drum rozczarowywały, wspólne projekty z Maxem Loderbauerem (remiksy nagrań z katalogu ECM i kompozycji ZUG Conrada Schnitzlera) pozostawiały niedosyt względem oczekiwań wobec tak ważnych nazwisk. EP'ka Any Ideas zapowiadająca nowy album niczego nie wyjaśniała - z jednej strony miliśymy syntezatorowy pasaż (od czasu dokumentu Romualda Karmakara wiemy, ze Ricardo buduje kolekcje modułowych synzezatorów analogowych), z drugiej odrzut z sesji VascoDependent And Happy z Vasco łączy na pewno rozmach, fragmenty synzeatorowe oczywiście są, ale nie przytłaczają kompozycji. Częściowo jest tu kontynuacja pomysłów z Sei Es Drum (absurdalne partie wokalne), Re:ECM (sample perkusyjne i nagrania terenowe;  Max Loderbauer pojawia sie zresztą w paru utworach), wreszcie popisowe interpeetacje tematów etnicznych (mistrzowski "I'm Counting"). Nie ma rewolucji, Villalobos nie odkrywa nowych terytoriów, raczej solidnie się okopuje tam gdzie doszedł. Jeśli są poszukiwania to w głąb, podobnie jak w przypadku ostatniego albumu Actress, R.I.P (do którego szczególnie zbliżają się utwory nagrane wspólnie z Atom Heart, na piątej płycie zestawu). A już całkiem przy okazji otrzymaliśmy wciągające, miejscami przebojowe kompozycje.

Brak komentarzy: