wtorek, 26 marca 2013

Acousmaximus Bite


Gdy pisałem niedawno o związkach muzyki popularnej i awangard kompozytorskich XX. wieku, ciężko było znaleźć pozytywne polskie przykłady tego zjawiska. Najnowsze wydawnictwo Roberta Piotrowicza "When Snakeboy is Dying" nie jest kolejną próbą zmierzenia się z konwencją piosenki popularnej, prezentuje jednak ciekawe rozwinięcie idei konfrontacji dźwiękowej tradycji ze współczesną wrażliwością. Najnowsza produkcja Piotrowicza opiera się na prostych, tonalnych partiach instrumentów akustycznych rozszerzanych przez złożone harmonicznie warstwy syntezatorowe. Uzyskuje niecodzienny efekt - słuchacz jednej strony ma wrażenie prostej, minimalistycznej i oszczędnej muzyki, prawie popularnej formy. Z drugiej utrzymuje podskórny niepokój przez harmoniczne zakłócenia, brzmieniowe dysonanse i efekty przestrzenne. Pomimo wrażliwości dźwiękowej i minimalizmowi kompozycyjnemu podobnemu jak u bohaterów mojej serii o ciszy,  mamy do czynienia z muzyką gęstszą i intensywniejszą we względu na wielowarstwową formułę kompozycyjną, brzmieniową i emocjonalną.

Nagrania instrumentów akustycznych (fortepian,wibrafon, gitara) powstały przy okazji audiobooka "Pan Cogito" Zbigniewa Herberta. "When Snakeboy is Dying" dzieli z tymi nagraniami motywy melodyczne, ma jednak zupełnie odmienną, gęstszą strukturę dźwiękową i kompozycyjną. Proste, minimalistyczne partie fortepianu są uzupełniane przez gęste harmonie syntezatora analogowego. Skupione dronowe pulsacje w stylu Eliane Radigue przechodzą w wielowarstwowe dźwiękowe faktury jak u Helmuta Lachenmanna. Idea luźnych nawiązań do tradycyjnej muzyki była juz obecna na płycie "Rurokura and Eastern European Folk Music Research Volume 2", która powstała przy okazji nagrywania "When Snakeboy..." . Nie jest to jednak proste łączenie minimalizmu z folklorem (jak Górecki, Part czy Gubaidulina), jest to raczej próba oddania pierwotnej intensywności doznań ludowych rytuałów przy pomocy współczesnym spektrum  brzmieniowego. Coś, do czego dążyli Harry Partch czy rumuńscy kompozytorzy jak Dumitrescu (elektroakustyka), Radulescu (spektralizm) czy Georgescu (minimalizm). Na rytualność wskazują nie tylko tytuły utworów, ale również konstrukcja kompozycji z powracającym motywem melodycznym.

Nie są to jednak sztywne ramy interpretacyjne tej muzyki, jej narracyjność wynika raczej z wrażliwości dźwiękowej.  Warstwa brzmieniowa "When Snakeboy is Dying" przywołuje na myśl najodważniejsze konstrukcje syntezatorowe Parmegianiego połączone z intuicją muzyczną Fausto Romitelliego i sonorystycznego Pendereckiego. Domyślam się, że wszystkie te zestawienia mogą się wydać karkołomne, jednak oddają ducha tej muzyki - z jednej strony oddziałującej wprost na zmysły warstwą brzmieniową, z drugiej rzucającej wyzwanie odwołaniami do wielu tradycji muzycznych.





Ciekawe jest u Piotrowicza szczególne zainteresowanie pracą z brzmieniem  instrumentów klasycznych i dawnych. W tamtym roku nakładem oficyny prowadzonej przez Jozef van Wissem ukazała się składanka New Music For Old Instruments prezentująca nagrania z festiwalu o takiej samej nazwie, starające się wyprowadzić tradycyjne instrumenty poza ich tradycyjne ramy brzmieniowe i formalne (nota bene z jednym z bohaterów tej płyty, skrzypkiem C Spencer Yeh, Piotrowicz wydał wspólny album w Bocian Records). Stephan Matthieu od wielu lat przetwarza na wielowarstwowe struktury brzmienia starych instrumentów strunowych i płyt gramofonowych z początku XX. wieku. Jego najnowsza płyta, "The Falling Rocket" , zapiera dech brzmieniowym rozmachem, a współpraca z Robertem Hampsonem w reaktywowanym Main budzi nadzieje na nowy rozdział muzyki szumów. Z podobnej do Piotrowicza perspektywy kompozytorskiej i brzmieniowej wychodzą również australijczycy James Rushford i Joe Talia  (których rewelacyjny album "Paper Fault Line" wydał w roku 2011 Bocian Records) czy Oren Ambarchi (np. "Audience of One" dla Touch), u którego mimo zmiany orkiestry kameralnej na skład krautrockowy pojawiają się podobne inspiracje elektroakustyczną awangardą.

Najistotniejszy jest tutaj fakt, że każdy ze wspomnianych projektów prezentuje oryginalny koncept brzmieniowy, z pogranicza odległych stylistycznie i czasowo światów muzycznych. I nie jest to przewidywalny programowo postmodernizm czy próba nobilitowania skostniałej muzyki akademickiej do ram kultury masowej. Gra rozgrywa się na bardziej subtelnym poziomie, gdzie nie ma miejsca na pseudo-kuratorskie oszustwa, a intuicja i muzyczna erudycja przemawiają z samej muzyki.

rozmowie z Piotrem Tkaczem Robert Piotrowicz tak opowiada o zmysłowości swojej muzyki:
Jeśli połączyć te wartości – zmysłowość konstrukcji dźwiękowej oraz narrację i realizację pewnego pierwiastka intelektualnego, który nie jest emanacją erudycji, a raczej właściwości kreatywnych – można osiągnąć pewien stan totalny, który jest dla mnie jasno świecącym celem. Wręcz mnie oślepia. Projektowanie dźwięku w złożonej formie fizycznej pozwala osiągać zmysłowość.



Brak komentarzy: