Michael Pisaro's Tombstones from HEM Berlin on Vimeo.
Nie znamy wszystkich źródłowych piosenek, nie są one najważniejsze, w wywiadach Pisaro wspomina o Robercie Johnsonie ("Blues Fall"), Bobie Dylanie ("New Orleans"), the Beatles ("Silent Cloud"), DJ Screw. Obecność tego ostatniego nie powinna dziwić, wszak "Tombstones" to mocno ekstremalna implementacja techniki chopped and screwed - rozciągnięte zostają nie tylko dźwięki i brzmienia, które mogą trwać w nieskończoność, ale również znaczenia i emocje. Tak gdybyśmy próbowali zatrzymać chwilę i związane z nią przeżycia. Powody są właściwie te same, dla których słuchamy ulubionych piosenek wielokrotnie, czy wracamy do szczególnych fragmentów filmów. Moment olśnienia, dotknięciu nowego w zwykłej piosence, rozciągniętej w nieskończoność chwili. Tak jak w poprzednich praca Pisaro rozkładał na czynniki pierwsze elementy kompozycji i brzmienia, tak tutaj rozkłada na atomy elementy i konteksty piosenek. W tradycji Wandelweiser poddawano pod dyskusje rolę ciszy i upływu czasu w kompozycji, tutaj podobna dyskusja prowadzona jest na poziomie znaczeń i skojarzeń. Jak jak oderwane od kontekstu pierwotnej piosenki jej mogą funkcjonować w nowej formie, jak mogą reagować z ciszą? Praktyka Deep Listening w muzyce popularnej?
Tutaj możecie posłuchać efektów współpracy Julii Holter z kompozytorem Danielem Wohlem (uczniem Davida Langa), zespołem muzyki współczesnej Transit i wokalistką Laurel Helo. Klasyczna w formie, nie tak odważna formalnie jak kompozycje z Pisaro, zdradza jednak tę samą wrażliwość na zjawiska dźwiękowe. Niestety brak świeżej myśli muzycznej. Doskonały przykład na to, że idea konceptu muzycznego nie daje żadnej gwarancji powodzenia przedsięwzięcia kompozycyjnego. Wytyczne stawiane przez grupę Wandelweiser to dopiero początek drogi. Podobnie jak obchody roku Cage'a nie przyniosły nowych nurtów myślowych, tak samo brak jest kontynuatorów myśli Breugnera i Malfattiego.
Najważniejsi norwescy improwizatorzy młodego pokolenia (Ivar Grydeland, Ingar Zach, Tonny Kluften) w 2006 roku dla Rune Grammofon nagrywają popową płytę Huntsville.
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie wrzucił kamyczka do polskiego współczesnego grajdołka. Obchody Roku Lutosławskiego mogłyby być dobra okazją do promocji tak wszechstronnego podejścia do tradycji i awangard, łączenia pozornie przeciwstawnych sobie gatunków. Zamiast tego mamy wszechobecną konserwę (wałkowanie Zimermana) lub silenie się na pozorną nowoczesność (produkcje Sacrum Profanum). Może powinniśmy odegrać Dziady z okazji obchodów setnych urodzin Lutosławskiego by wreszcie wyzwolić się pędów jego myśli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz